O Syrenie

 

 

Historia ta wydarzyła się dawno, dawno temu w Krainie za siedmioma górami, tam gdzie Niebo jest pełne Światła a Morze ma ten szczególny odcień błękitu, który żeglarze i malarze cenią najbardziej – chociaż wydarzyła się w czasach, kiedy nie było jeszcze ani żeglarzy ani malarzy a nieliczne grupy Praludzi biegały nago po afrykańskiej sawannie nie przeczuwając nawet istnienia Mórz i Oceanów. Przeczucia te pojawią się dopiero za kilkanaście tysięcy lat, kiedy ruszą w swoją pierwszą wędrówkę na północ, kuszeni zapachem słonego wiatru.

 

W tych właśnie czasach jedynymi ludzkimi mieszkańcami rozległych słonych wód były Syreny – dzieci Morza i Światła. Każda z Syren rodzonych przez Morze, odbierana była przez Wróżkę Akuszerkę, która dawała jej imię i dobrą wróżbę oraz uczyła oddychania (w wodzie i powietrzu) i pływania. Reszty, tzn. dbania o długie włosy i srebrzyste łuski, łowienia pereł i znajdowania najpiękniejszych muszli
a przede wszystkim śpiewania – uczyły z pokolenia na pokolenia syrenie siostry.

 

Tak samo było, gdy na świat przyszła Florence (w języku Syren oznacza to Morski Kwiat), która szybko nauczyła się wszystkiego, ale nie chciała śpiewać. Gdy jej siostry siadały na nadbrzeżnych głazach
i cudownymi głosami śpiewały najpiękniejsze melodie, Florence nurkowała w poszukiwaniu muszli i pereł. Rzadko siadała w pobliżu
i słuchała – chociaż słuch miała absolutny. Jej siostry Syreny załamywały ręce: „Powinnością Syreny jest śpiewanie” – mówiły, „Śpiewanie jest sensem naszego życia” – dodawały inne, „Śpiewaj wreszcie” – ponaglały niektóre. Szybko jednak dały jej spokój, gdyż pojawił się inny – pilniejszy problem: Morze zaczęło tracić ten szczególny odcień błękitu, który żeglarze i malarze cenią najbardziej. Szczerze mówiąc – szarzało i płowiało w oczach i nic nie można było na to poradzić. … I byłoby tak pewnie po dziś dzień, gdyby nie Przypadek, na pozór bez związku z sytuacją.

 

Kiedy Syreny zebrały się, by wspólnie uradzić Coś w sprawie blaknięcia morskiej wody, pojawiła się wśród nich także Wróżka Akuszerka – zwykle żyjąca gdzieś Na Uboczu – i wtedy dowiedziała się o nieśpiewającej Florence.

– Jest za pewne ważny powód dla którego tak się dzieje? – zwróciła się do Florence takim tonem, jakby to nie było pytanie i tym samym rozpoczęła jedną z najważniejszych rozmów Tamtego Świata, Taką rozmowę, która nikogo nie ocenia, nie pouczała, nie daje dobrych rad i nie mówi co należy a co nie. Rozmowę, która daje przestrzeń na wydobycie i wyrażenie Prawdziwych Uczuć. Taką rozmowę w Naszym Świecie prowadzą najlepsi Przyjaciele, Coache i Reżyserki Filmów Dokumentalnych.

 

– Chciałabym, bardzo chciałabym śpiewać – mówiła do Wróżki Akuszerki – a nie śpiewam, bo się boję.. boję się, że mój śpiew nie zabrzmi tak pięknie jak innych Syren – głęboko westchnęła i spojrzała w górę, żeby powstrzymać łzy, które gwałtownie napłynęły jej do oczu. Drżącym głosem zaczęła opowiadać o bolesnym uczuciu zazdrości, które przepełniało ją, gdy siostry Syreny zaczynały śpiewać. Uczucie było tak wyczerpujące, i tak wstydliwe zarazem, że wolała nurkować w głębinach niż słuchać cudownego śpiewu swoich sióstr.

– Wiesz Florence… powiedziała ciepłym głosem Wróżka Akuszerka – za sto tysięcy lat w miejscu gdzie teraz jest nasze ciepłe Morze będzie stało Miasto, a w nim przyjdzie na świat dziewczynka o takim samym imieniu jak twoje. Też będzie miała kryształowy głos… ale za grosz słuchu. I wiesz co… ona będzie śpiewać, a muzyka będzie całym sensem i radością jej życiem. A kiedy inni będą mówić: „źle śpiewasz Florence, nie masz słuchu Florence” to wiesz, co im odpowie?:

-???

– „Wszyscy możecie mówić, że źle śpiewałam, ale nikt, absolutnie nikt nigdy nie będzie mógł powiedzieć, że nie śpiewałam!”. I nikomu nie będzie musiała zazdrościć, bo zazdrość to jest uczucie, które powstaje w nas wtedy, kiedy nasza dusza się nudzi, a dzieje się tak, gdy nie realizujemy swoich pasji albo swojej życiowej misji albo swojego powołania.

 

Florence nie wiedziała co to jest Miasto, kim są dziewczynki i co znaczy „za grosz”, ale czuła doskonale czym jest misja, pasja
i powołanie. Podziękowała Wróżce Akuszerce za tę historię już nie płacząc…

 

Florence nie zaśpiewała od razu, bo wszystkie przełomowe decyzje wymagają przespania lub nie przespania czasem bardzo wielu nocy… i właśnie po jednej z takich nocy Florence usiadła na ciepłym od Słońca kamieniu ochlapywanym leniwie przez zupełnie już szare Morze
i zaśpiewała…

i wiecie co? nie był to najpiękniejszy syreni śpiew jaki słyszałam w swoim życiu, był nawet – można powiedzieć – mocno poniżej przeciętnej… ale spowodował coś zupełnie nadzwyczajnego: Morze wygładziło się a potem zalśniło blaskiem najwspanialszego błękitu – takiego jaki żeglarze i malarze cenią najbardziej.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz